Dziecko w muzeum

Kiedy byłam w ciąży mieszkałam w Berlinie. Uwielbiam tamtejsze muzea, a Muzeum Historii Niemiec jest chyba najlepszym, jakie do tej pory widziałam. Poza eksponatami moją uwagę (najprawdopodobniej ze względu na mój stan odmienny) zwróciły całe rodziny z maleńkimi dziećmi w wózkach.
Ula od pierwszych miesięcy zwiedzała ze mną Gdańsk, całe Trójmiasto, i miejscowości okoliczne. Muzea to był stały punkt naszych wyjść .Nasze wyprawy kontynuujemy na Dolnym Śląsku. 
Początkowo Ula oglądała je z wózeczka, bądź noszona była na rękach (nie używałam chusty, ani nosidła, choć w przypadku muzeów to rozwiązanie wydaje mi się być najbardziej optymalne). Teraz już sama przemierza muzealne korytarze i co tu dużo mówić bardzo je lubi. 
Pytanie tylko, czy inni lubią Ulę w muzeum...
Nigdy nie spotkałyśmy się z uwagami krytycznymi dziwnymi spojrzeniami itd. Raczej Ula od razu podbija serca wszystkich, albo prawie wszystkich pracowników. 
Zanim zabrałam się za pisanie tego tekstu przeprowadziłam sondę wśród rodziców i wśród przewodników turystycznych. Niektóre mamy, wcale nie jest ich tak mało chętnie chodzą z dziećmi do muzeów, inne się trochę obawiają ruchliwych maluchów w salach, w których niczego nie można dotykać. Przewodnicy turystyczni patrzą z innej perspektywy. Część z nich oprowadza dzieci, jest im niezwykle przychylna, te w wieku przedszkolnym traktuje jaki wyzwanie, a maluchy w ogóle nie przeszkadzają. Są i zaskakujące opinie, jak np te przewodniczki z Malborka: 

 Ula zwiedzała Malbork, gdy miała 6 miesięcy. Z zainteresowaniem się rozglądała po salach, w pewnym momencie usnęła. Nakarmiona została przed wejściem do zamku. Na pewno nic z tego nie zapamiętała, podobnie, jak nie zapamiętała czytanych jej wtedy bajek, puszczanej muzyki, nawet ludzi z którymi przebywała. 
Moja córeczka, dziecko ruchliwe i dość trudne do okiełznania do muzeów chodzi i chodzić będzie. W ten sposób kształtuję jej wrażliwość na piękno i uczę ją zasad. Wrażenia też są bezcenne i owocują w przyszłości.  My mamy wiele uwagi  poświęcamy temu, żeby nasze dziecko przebywało wśród piękna. Wybieramy tapetę do pokoiku niemowlęcia, kupujemy kolorową pościel i kocyki, szukamy gustownych zabawek. Przecież tego też nasze dziecko nie zapamięta.
 W dyskusjach, jakie wywołały moje pytania pojawił się też inny ważny wątek. Napiętnowano wesołe i głośne dzieci w muzeum w Stutthofie. Osobiście uważam, że tam dzieci nie powinny się znaleźć. Wszelkie muzea, których wystawy dotyczą tak trudnych tematów nie są dla maluchów. Nie dlatego, że tam przeszkadzają, ale dlatego, że ekspozycje są dla nich za trudne. Nawet Muzeum Powstania Warszawskiego jest przeznaczone dla dzieci powyżej lat 13. Pracownicy liczą się z tym, ze wielu rodziców ich sugestii nie słucha i umieścili eksponaty związane ze szczególnie trudnymi lub drastycznymi momentami wysoko, poza wzrokiem malców. Ja do tego typu muzeów jeszcze długo Uli nie zabiorę.


Komentarze

  1. Jestem jak najbardziej za tym, żeby chodzić z dziećmi do miejsc takich jak muzea czy galerie.
    Jak Pulpet miał 1,5 miesiąca to pierwszy raz zabrałam go na wystawę do galerii. Bardziej dla siebie niż dla niego tam weszliśmy, ale po prostu podczas letniego spaceru przechodziłam koło galerii, wiedziałam, że jest w niej fajna wystawa no i weszłam. Był bardzo spokojny, nie płakał, nie puścił pawia na dzieła sztuki, zero problemów. Pewnie starsze, bardziej mobilne dzieci trzeba trochę bardziej pilnować, ale przecież taka nasza - rodziców - rola, żeby młodego człowieka nauczyć co gdzie wolno a co nie wolno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te starsze bardziej mobilne dzieci są do upilnowania. Czasem nie jestem w stanie zapanować nad moim "wyjątkowo ruchliwym" dzieckiem w sklepie, a w muzeum wychodzi mi to zawsze. Chyba dlatego, że muzeum bardzo wycisza, a sklepy pobudzają.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Panią Przewodnik z Malborka. Nie lubię gdy biegające i wrzeszczące dzieci (a często rodzice w ogóle nie reagują na zachowanie swoich pociech) przeszkadzają mi w zwiedzaniu. Jeżeli dziecko jest małe, płaczliwe, to muzeum nie jest miejscem dla niego. Podrośnie, będzie potrafiło się zachować = droga wolna.

    Druga sprawa - większość polskich muzeów jest po prostu nudna. Zero interakcji. Pisałaś o Berlinie - tam jest mnóstwo super muzeów. Bardzo podobało mi się Muzeum Techniki czy Checkpoint Charlie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi na ten komentarz odpowiedzieć (dlatego to tak długo trwa), głownie dlatego, że moja opinia na ten temat zawarta już jest w poście.
      Mam nadzieję, że akcja DZIECKO W MUZEUM zmieni stereotyp "wrzeszczącego dziecka" , bo ja idealista wierzę, ze to jest stereotyp, krzywdzący, bo przez niego często małe dzieci w muzeum postrzegane są jak intruzi.

      Usuń

Prześlij komentarz