O małej dziewczynce w pomarańczowym wózku. Bajeczki na dobranoc.


Pewnej chłodnej, księżycowej nocy w mieście nad brzegiem Bałtyku urodziła się dziewczynka. Była bardzo, bardzo malutka, ale wesoła i ciekawa świata. Miała na imię Ula. 
Miasto nad brzegiem Bałtyku nazywa się Gdańsk. Jest bardzo stare i piękne i przede wszystkim jest nad morzem. Ale Ula jeszcze tego nie wiedziała. Poznała na razie tylko Mamę.
Następne noce były już cieplejsze, a kolejne nawet upalne. Wiatr wiejący od strony morza był przyjemny, choć silny. Mama włożyła malutką dziewczynkę do pomarańczowego wózka i wyruszyły z domu. Wszyscy wkoło myśleli, że idą na spacer, ale one poszły na wycieczkę. 
Gdańsk był im zupełnie nieznany. Ale wcale nie miał być obcy i trzeba było coś zrobić, dlatego te wycieczki odbywały się prawie codziennie. Pomarańczowy wózek z malutką dziewczynką mocno trząsł się na chodnikach, grzązł w piasku plaży albo dzielnie pokonywał strome przejścia podziemne. 
I tak przez cały rok, latem, jesienią, zimą, wiosną i znowu latem. Mała Ula najpierw nauczyła się siedzieć, co bardzo ułatwiło jej poznawanie zupełnie nowych miejsc, a potem nauczyła się chodzić , co spowodowało, że były jeszcze bardziej fascynujące. 
Jednak na samym początku nauczyła się śmiać. I to jest właśnie początek historii. 
Bajki o małej Uli, jej Mamie i ich wycieczkach.
Będzie jeszcze o Króliku oraz dwóch miastach: Gdańsku i Wrocławiu. 
Ciąg dalszy nastąpi. 

OD MAMY SŁÓW KILKA
Noworodek, pomarańczowy, ale też bardzo wygodny wózek, tramwaj, czasem autobus, czerwone autko, które pojawi się dopiero w kolejnych etapach tej opowieści (panicznie bałam się jeździć z noworodkiem, a potem niemowlakiem samochodem, sama, bo przecież go nie widzę na tylnym siedzeniu) i zupełnie nowe, nieznane mnie, przybyszowi z Dolnego Śląska miasto - Gdańsk oraz szumiące morze (no dobrze, zatoka). 
To wszystko sprawiło, że krótkie spacery po osiedlu, najbliższym parku i trasę dom - Biedronka zamieniłam na najpierw krótkie, a potem dłuższe wycieczki. 
Nie przygotowywałyśmy się wcale. Po prostu wychodziłyśmy z domu, szybko docierałyśmy na przystanek. Gdańsk ma tą ogromna przewagę nad Wrocławiem, że prawie wszystkie tramwaje (z wyjątkiem niektórych jadących w stronę Stogów) są niskopodłogowe. I dalej już wózek turkotał po brukowanych uliczkach.

Komentarze