Czego nie pakować na wyjazd z dzieckiem


Ula ma cztery lata. W pierwsza swój a podróż pojechała mając półtora miesiąca, przez całą Polskę. Zjeździła tez kawałek Europy. Poza Europą nigdy nie była, dlatego moich doświadczeń proszę nie odnosić do krajów bardziej egzotycznych.
Albo po prostu potraktować z przymrużeniem oka, jako poradnik: jak sobie poradzić gdy zapomni się połowy rzeczy z listy obowiązkowej krążącej po internetach. W ogóle moje doświadczenia są mocno subiektywne. Nie zabierałam książeczki zdrowia, ale za to zabierałam podgrzewacz do butelek. 

Nie zabieram:
  • Całej apteczki leków, tylko te aktualnie przyjmowane (jeśli akurat takie są) i latem środki na komary, plasterek mam zazwyczaj w torebce. W większości miejsc do których udajemy się z dziećmi są apteki. 
  • Całej teczki dokumentów, w tym książeczki zdrowia.  Przez cztery lata życia książeczkę zdrowia pokazywałam tylko przy szczepieniach, bilansach  i raz podczas choroby zakaźnej. Za granicę obowiązkowo zabieram dowód osobisty dziecka.
  • Łóżeczka turystycznego, jak Ula była mała spała albo ze mną, albo w łóżeczku, które było na wyposażeniu hotelu, obecnie ma zawsze swoje łóżko, dmuchanych baseników i namiotów plażowych, plażing to nie nasz  ulubiony sport, nawet nad morzem
  • Zapasowych pampersów, w czasie kiedy pieluchy były nieodłączną częścią codzienności zabierałam nie więcej niż jedną paczkę, albo mniej. Na drogę i na jeden, góra dwa dni pobytu, zanim nie znajdę sklepu. Pieluchy zajmują dużo miejsca, a można je kupić wszędzie.
  • Zapasu jedzenia na cały wyjazd. Kaszki, słoiczki inne tego typu rzeczy można kupić nawet za granicą. We Włoszech nie mieli bobofrutów, przez dwa tygodnie Ula piła inne soki, włoskie, przyjęła to bez problemu.  Co innego jedzenie w trasie, ale to już zupełnie inny temat.
  • Tabletu, nie mam tabletu ani przenośnego odtwarzacza DVD,  Ula nie wie, że w aucie można w ogóle obejrzeć bajkę. Mamy ciekawsze pomysły na trasę.


Z dziwnych rzeczy, które należy zabrać: nie pisze tu o ubraniach, butach, nakryciach głowy, kremach z filtrem, kosmetykach, zabawkach, aparacie fotograficznym itp. to:
Pieluszki do pływania, w niektórych nadmorskich kurortach, w których nie ma supermarketów trudno je dostać; crocsy na plażę, szczególnie tą śródziemnomorską albo inną gorącą, nawet piaszczystą, pasek jest bardzo gorący, podgrzewacz do butelek (zawsze zabierałam, choć większość ludzi uważa to za zbędny gadżet) i małe pojemniczki na jedną porcje mleka – dopóki karmiłam Ule butelką, jednorazowe nakładki na toaletę i płyn antybakteryjny do rąk, organizer na przednie siedzenie w samochodzie.

A wy czego nie zabieracie? 

Komentarze

  1. Zawsze mam wrażenie, że zabieramy za dużo rzeczy ze sobą ;) Zdecydowanie nie zabieramy z sobą 3 tony zabawek. Należ się ograniczyć do niedużej przytulanki i jakiejś książeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że na wyjeżdzie i tak jest mnóstwo wrażeń, ale zabawki w ograniczonej ilości do jednej torby (nie dużej) raczej zabiaramy.

      Usuń
  2. Łóżeczko akurat zawsze zabieraliśmy;)
    Ale jakiś czas temu widziałam sąsiadów wypakowujących się po powrocie z jednodniowego wyjazdu, w bagażniku mieli wanienkę i leżaczek kąpielowy! O ile wanienkę na długi wyjazd z niemowlakiem może i zabrałabym, o tyle leżaczek kąpielowy wydaje mi się już pewną fanaberią;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam dziś wpis na jakimś blogu z listą, na której była: wanienka, kojec, łóżeczko podróżne, podróżne krzesełko turystyczne i składany suchy basen z kulkami.

      Usuń

Prześlij komentarz