Przewijaki


Dziś będzie kilka słów o takim miejscu, które podczas spaceru z każdym użytkownikiem pieluch jest (szczególnie zimą) niezbędne. W mieście przewijaków najczęściej szukam w galeriach handlowych (jest ich na szczęście we Wrocławiu dużo w i to w strategicznych miejscach), sklepach z artykułami dziecięcymi (tam są zazwyczaj świetnie wyposażone) albo w innych miejscach publicznych, na sam koniec w restauracjach i kawiarniach.
Drugim ważnym elementem podczas naszych spacerów jest toaleta dla osób niepełnosprawnych. Z innej skorzystać nie można, bo z wózkiem do kabiny się nie wiedzie, a dziecka samego na zewnątrz zostawiać też nie zamierzam.
Tym razem nie będzie jednak o tym, jak powinien wyglądać pokój dla matki z dzieckiem (albo rodzica z dzieckiem), tylko na odwrót. Napiszę, jak wyglądać zdecydowanie nie powinien. Przynajmniej dla mnie.
W ciepły majowy dzień byłam z Ulą w pewnym mieście na północy Polski. Tam postanowiłam zrobić zakupy w jednym z dużych sklepów z artykułami dziecięcymi. Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami wiedziałam, że zazwyczaj są tam świetnie wyposażone "pokoje dla matki z dzieckiem". W gdańskim "Smyku" był podgrzewacz do butelek, a w "Mama i Ja"  w Gdyni poducha do karmienia. Dziecko wymagało przewinięcia, więc rozglądam się, przewijaka nie widzę, podchodzę do obsługi i pytam o takowy. Słysze odpowiedź: "oczywiście jest, proszę za mną". Zostawiam wózek przy kasie i żeby było szybciej, i sprawniej biorę córką na ręce, na ramieniu wieszam torbę (ciężką) z pieluchami, ale też z całodziennym ekwipunkiem na wycieczkę. Podążam za prowadzącą mnie sprzedawczynią. Ona wchodzi za jakieś drzwi, każe mi poczekać. Słyszę rozmowę, coś w stylu: "wytrzyj to szybciej, bo dziecko się odparzy" Hm, jakiś dawno nie używany ten przewijak, ale co tam, czekam. Po chwili wychodzi ta sama pani z przewijakiem łóżeczkowym w ręku i prowadzi mnie dalej, tym razem na schody. Jedno piętro, drugie, w końcu kolejne drzwi, które pani otwiera kluczem. Wchodzimy do ciasnej i dość brudnej toalety. Pani myśli głośno, gdzie umieścić ten przewijak... W końcu wpada na pomysł. Kładzie go na muszli klozetowej. Po czym wręcza mi klucz i mówi: "proszę potem zamknąć i klucz mi przynieść, przewijak może pani tu zostawić". Uff, ulga, bo na dół musiałabym go chyba w zębach znieść.
Więcej pytać nie będę...


Komentarze