Aula Leopoldina, Wrocław

Cóż to za niezwykłe miejsce - tak na pewno pomyślała Ula, gdy stanęła w drzwiach Aulii Leopoldina. Jej mina mówiła wszystko. Rzeźby, malowidła, zdobienia, kolory i złoto, tego wszystkiego było tak dużo, że niektórym wydaje się, że może nawet za dużo. Wrażenie robi, nie tylko na małej dziewczynce. Jej mama tez jest zawsze oczarowana klimatem tego miejsca.
Co to za miejsce? Zastanawia się Ula. Przypomina trochę kościół. To głownie kościoły są tak dekorowane. To nie jest kościół - wyjaśnia mama. To najważniejsze miejsce na całym uniwersytecie, jego serce (przynajmniej mama tak uważa), dlatego jest takie piękne.
Dawno, dawno temu we Wrocławiu nie było żadnej wyższej uczelni. Kto chciał studiować musiał jechać do Krajowa, albo do Wiednia. Samo miasto należało wtedy do Austrii. Ten fakt jest bardzo ważny, bo to własnie cesarz Leopold postanowił założyć w mieście nad Odrą uniwersytet. Przekazał pieniądze, przekazał grunty i zaprosił Jezuitów do tego by uczelnię poprowadzili. Jezuici  byli zakonnikami, których sława, jako doskonałych nauczycieli rozniosła się po całym świecie. Budowniczy budynku, w którym miały się w przyszłości odbywać zajęcia tak zaprojektowali salę, żeby upamiętnić cesarza. Zdecydowanie im się to udało, bo mogłoby tak być, że Ula nie słyszałaby nic o cesarzu Leopoldzie, gdyby jego wizerunek nie był wyrzeźbiony w samym centrum pięknej sali i nie nosiłaby ona jego imienia...
Aula i cały gmach uniwersytetu budowany był w takim czasie, kiedy uważano, ze piękne budynki to te, które mają mnóstwo zdobień, które uginają się pod ciężarem złota, rzeźb i pięknych obrazów malowanych na mokrym jeszcze tynku czyli fresków.
W tej niezwykłej sali odbywają się najważniejsze wydarzenia dla studentów i ich profesorów. To tam zaczynający swoją naukę odbierają indeksy i tam po kilku latach wytężonej pracy odbierają swoje dyplomy.



Komentarze