Kolejka Gondolowa "Polinka" , Wrocław

Ula już od rana wiedziała, że dzisiejszy spacer będzie wyjątkowy.
Dzień wcześniej, wieczorom oglądała razem z mamą albumy o wysokich górach. Dowiedziała się, że są na świecie takie miejsca ( i to jest ich nawet bardzo dużo), do których można się dostać tylko na własnych nogach, no może jeszcze, jak jest się takim małym jak Ula to w nosidełku na plecach mamy. Są na świecie takie miejsca, gdzie nie można dojechać samochodem, bo nie ma dróg. Są też takie miejsca, gdzie nawet, gdyby najlepszy inżynier chciał wybudować drogę lub most, to po prostu się nie da. Dużo takich niedostępnych zakątków jest właśnie w górach. Inżynierowie i budowniczy, tam gdzie jest stromo, ale też pięknie i chciałoby się te miejsca pokazać wielu ludziom budują specjalne kolejki.  Mocne stalowe liny wciągają wysoko, wysoko wagonik z ludźmi. 
Ula po tych opowieściach bardzo chciała wjechać takim wagonikiem na jakiś szczyt. Zbliża się zima, w górach robi się niebezpiecznie dla małych dzieci, dlatego mama zamiast  wymyśliła coś innego. 
Okazało się, że bardzo blisko, we Wrocławiu też jest kolej linowa. Nie unosi ona swoich pasażerów w wysokie góry, bo Wrocław jest przecież płaski jak deska, ale przenosi ich za to na drugą stronę rzeki. 
Zamiast mostem, przeprawiła się Ula z mamą na drugą stronę Odry kolejką. Wśród pasażerów byli głównie młodzi ludzie, studenci, bo to dla nich, jak cały czas wyjaśniała mama wybudowano kolejkę, żeby mogli szybciej dostać się na zajęcia, z jednego budynku, do drugiego, na drugim brzegu Odry. 
Wózek wjechał do "Polinki" (jaką ładna nazwa - pomyślała Ula) baz problemu, nawet wygodniej niż do tramwaju. Po drodze z góry pięknie było widać Odrę i Wrocław, nic nie szarpało, tylko dwa razy zatrzęsło.  I jechało się trochę za krótko. 



Komentarze

  1. Witam, osobiście zupełnie zgadzam się z Twoim tekstem !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz