Kalenica, Góry Sowie




Znów wędrujemy… *
Znów wędrujemy po górach, po lasach, wspinamy się na skały i podziwiamy widoki, obserwujemy ptaki. Królik znowu siedzi w różowym plecaku i zajada marchewki od czasu do czasu wystawiając główkę przez nie do końca dosunięty zamek.

Wybieramy szlaki bezludne, takie, na których nigdy nie było tłumów nawet w najdłuższe i najbardziej pogodne majówki, takie, które w przewodnikach turystycznych są na ostatnim miejscu, nie są pokazywane w spotach reklamowych i nie opisują ich znani blogerzy. Wybieramy przyrodę, bo w lesie nie musimy nosić maseczki (ale do spacerów po mieście i wypraw do muzeów, wspinaczek po parkach linowych i lodów w parku tęsknimy). Przeszukujemy mapy, lokalne publikacje i przypominamy sobie, co: ktoś, kiedyś, gdzieś polecał. Unikamy miejsc z infrastrukturą. 

Kalenica, 944 m n.p.m. trzeci pod względem wysokości szczyt Gór Sowich
Góry Sowie są niezwykle malownicze. Są niezbyt wysokie, poprzecinane łagodnymi szlakami, i co dość istotne znajdują się zaledwie 80 km od Wrocławia. Najbardziej znany, najwyższy szczyt pasma Wielka Sowa jest jednym z najpopularniejszych miejsc wypoczynku wrocławian. My tym razem spakowaliśmy różowy plecak i wybraliśmy mniej popularny, ale nie mniej ciekawy szczyt: Kalenicę. 
Szlaki i szczyty w Górach Sowich są dobrze oznaczone, wierzchołki w większości zalesione, jest też sporo wież widokowych. Przed II wojną światową Góry Sowie były najpopularniejszym miejscem wypoczynku Wrocławian. Mają bardzo dobrą infrastrukturę turystyczną. 
Na trasie na Kalenicę znajduje się schronisko Zygmuntówka. 


Kalenica w Górach Sowich, wrażenia z wędrówki z ośmioletnim dzieckiem, psem i pluszowym królikiem.
Trasa wiodła przez las, co jakiś czas odsłaniały się piękne widoki. Po drodze mijaliśmy: schronisko Zygmuntówka (już o niej kiedyś pisałam TUTAJ) wyciąg narciarski na Rymarzu, skarłowaciały, bukowy las i skałki, na które Ula wyszkolona przez swojego ukochanego pluszowego Królika chętnie się wspina, był też śnieg, zalegający płatami w zacienionych miejscach, z którego Ula co chwila przygotowywała zupełnie naturalne lody dla psa, który oczywiście wędrował z nami. Na szczycie Kalenicy jest wieża widokowa, to jedna z tych wysokich, wznoszących się ponad drzewami żeliwnych i ażurowych wież widokowych, których konstrukcja lekko przeraża i pozornie nie wygląda na solidną (przynajmniej ja tak myślałam, jak byłam małą dziewczynką), ale widoki z niej zapierają dech w piersiach. Przy dobrej widoczności z Kalenicy widać Karkonosze, Kłodzko, Nową Rudę, Ślężę (od tej drugiej strony, niż zazwyczaj ją oglądamy z domu) i leżące u stóp góry: Bielawę, Dzierżoniów i Pieszyce. Kwitnące pola rzepaku widoczne z góry sprawdziły, że widok był jeszcze piękniejszy. Tego dnia powietrze było przejrzyste udało nam się wszystko to zobaczyć z góry. 

Kalenica, opis szlaku, informacje praktyczne
Na Kalenicę można wejść szlakiem czerwonym z Przełęczy Jugowskiej, wejście na szczyt zajmuje półtorej godziny, jak informują drogowskazy PTTK i w takim tempie się nam mniej więcej udało go przejsć. 
 Na Przełęczy Jugowskiej znajduje się płatny parking i bar. Szlak, zaczyna się tuż obok, w początkowej części robi pętlę i przebiega obok bardzo malowniczo położonego na stoku Rymarza schroniska Zygmuntówka. Od schroniska, droga już wiedzie dość stromo pod górę, najpierw na Rymarz (913 m n.p.m) a potem dalej na Słoneczną (949 m n.p.m), potem przez skarłowaciały bukowy las, szczytami i obok skałek dochodzi do Kalenicy (664 m n.p.m).
 Na szczycie Kalenicy znajduje się wieża widokowa, otwarta przez cały rok i ogólnodostępna. Z wieży rozpościera się przepiękny widok na całą okolicę. Szlak jest dobrze oznaczony, w kilku miejscach ławeczki i wiaty a na szczycie Kalenicy miejsce na ognisko. 
Szlak nadaje się dla małych wędrowców, nie jest bardzo wymagający niektóre podejścia są strome.  Nie można tam wjechać wózkiem  
Z nami wędruje pies. W Sudetach psy spokojnie mogą chodzić po szlakach, nawet w parkach narodowych, mają być na smyczy. 
Na trasie spotkaliśmy trzy wędrujące ekipy, dwie z psami. 

 
*Wpis powstał w maju 2020, w czasach pandemii koronawirusa. 























Komentarze