Z oddali, czyli Dolny Śląsk okiem nie-Dolnoślązaków

Któregoś jesiennego wieczoru zaczęłam się zastanawiać, jak ten mój ukochany Dolny Śląsk widzą, Ci, którzy tu nie mieszkają,  ale przecież przyjeżdżają. I postanowiłam zapytać.  Jako, że blog jest przewodnikiem dla dzieci, to zapytałam tych, którzy jeżdżą z dziećmi. Zobaczcie co odpowiedzieli (poprosiłam o wybranie jednego miejsca na Dolnym Śląsku):

Kasia, mama Michała (4 lata) i Hani (1,5 roku), miesza w Żorach. 
Autorka bloga: Misja Rodzinka

Międzygórze
Jednym z miejsc na Dolnym Śląsku, które całą rodziną odkryliśmy i pokochaliśmy jest Międzygórze. 
Międzygórze jest nazywane Perłą Sudetów i jak najbardziej się z tym zgadzamy. Mała miejscowość, cudownie otoczona lasami, jedyne co słychać to śpiew ptaków i szum wody (potoki górskie i wodospad - który jest jedną z atrakcji). Na pewno nie spotkacie tam dzikich tłumów, straganów z plastikowymi zabawkami i kiczem. 
W Międzygórzu główną atrakcją jest Ogród Bajek, który usytuowany jest na stromym zboczu Leśnica. Miejsce te, na pewno będzie super atrakcją dla nieco starszych dzieci. My te miejsce pokochaliśmy i możemy szczerze polecić każdemu.
Magda, mama dwóch chłopców Iva i Teodora, mieszka w Krakowie.
Autorka bloga szczesliva.pl

Góry Sowie
Dolny Śląsk jest wybitnie bliski mojemu sercu. To tutaj się urodziłam i to z Wrocławiem i jego okolicami wiążą się moje najlepsze wspomnienia. To miejsce przyciąga mnie jak magnes. Odwiedzamy rejony Dolnego Śląska co najmniej 3 razy w roku. Koncentrujemy się wtedy głównie na Górach Sowich, gdzie obecnie mieszka mój Tata. Zwiedzamy wtedy Zamek Książ i jego zakamarki, oraz Zamek Grodno. Tak naprawdę nie kręci nas zwiedzanie samo w sobie, po to by zaliczyć kolejną atrakcję. Spacerujemy po lasach, zbieramy grzyby, jagody, jeżyny. Mamy już nasze tajemne miejscówki, z których wracamy z pełnymi koszykami. Koncentrujemy się również na dobrych przysmakach. Warto więc wybrać się po drodze na pyszne jedzenie w Oberży PRL w Jedlinie Zdrój, i na aromatyczną kawę w Manufakturze w Świdnicy. To drugie miejsce zachwyca wnętrzem.
To zdecydowanie ludzie i smaki przyciągają nas najmocniej :-)

Patrycja, mama siedmioletniej Amelki, z Trójmiasta.
Autorka bloga Tędy i Owędy

Mural na podwórku przy ulicy Roosevelta we Wrocławiu
Jest takie miejsce we Wrocławiu, gdzie można udać się na przejażdżkę dinozaurem, gdzie nad głowami latają pteranodony, kolorowe ptaki i motyle, gdzie nad wielkim wodospadem kołuje majestatyczny bielik amerykański, a w płytkiej wodzie brodzą różowe flamingi. Miejsce, gdzie wieloryby latają, owady są wielkości psów, a psy ras znanych i nieznanych hasają radośnie w oczekiwaniu na swoich panów. Na trawniku czai się gigantyczny kocur, krokodyle mają uśmiechnięte pyski, a rekiny nie zrobią nikomu krzywdy. To także miejsce, gdzie można zobaczyć zielono-pomarańczowego pawia, gdzie żółwie taplają się w kamiennym stawie, gdzie mieszkają księżniczki, a fani futbolu spotkają swoich idoli. Miejsce całkowicie magiczne, kolorowe, nie z tej ziemi, ale prosto bajki, wyśnione i wymarzone przez swoich twórców.
To miejsce to podwórko przy ulicy Roosevelta 5a, a wszystkie opisywane wyżej dziwa zobaczyć można na jedynym w swoim rodzaju (nie)muralu. To wynik pracy Ośrodka Kulturalnej Animacji Podwórkowej oraz mieszkańców okolicznych kamienic. To 1200 m2 malowidła przenoszącego oglądających do rajskich ogrodów, do podwodnego świata, futurystycznych miast, w prehistorię i do egzotycznych dalekich lądów, istniejących tylko w wyobraźni jego twórców. Mnogość szczegółów, oniryczność obrazów, tysiące barw, rzeźby, ceramika, obrazy, portrety mieszkańców. Można tam spędzić długie godziny i nadal wszystkiego nie obejrzeć.
Bieganie od fragmentu, do fragmentu, wyszukiwanie smaczków, ukrytych detali to rewelacyjna zabawa dla całej rodziny. Będąc we Wrocławiu i dysponując wolną godzinką, naprawdę warto udać się pod wspomniany adres i zanurzyć w świat prosto ze snów, dziwacznych, straszliwych, pięknych.
Hania, mama dwóch chłopców w wieku 3,5 roku i rok, mieszka pod Poznaniem.
Autorka blogaDzieciownia.

Marianówka, Igliczna i Ogród Bajek. (czyli Międzygórze po raz drugi ! )
W czerwcu tego roku w drodze powrotnej z Austrii , zatrzymaliśmy się na dwie noce w Marianówce. Nasze dzieci miały wówczas, jedno, niespełna 3 lata, drugie niespełna 6 miesięcy. Ośrodek, w którym się zatrzymaliśmy jest świetnie przystosowany dla dzieci. Przede wszystkim duży plac zabaw. Jednak tam spędzaliśmy tylko wieczory. Bowiem cały dzień jaki mieliśmy w tym rejonie poświęciliśmy na zdobycie Iglicznej. Z Marianówki najbliżej jest właśnie tam. Ruszyliśmy na pieszą wyprawę po śniadaniu. Dzidziusia do chusty, starszaka w sandały i ruszyliśmy. Dla starszego synka też wzięliśmy chustę, bo oczywistym jest, że niespełna trzyletnie dziecko nie wejdzie na górę samo. W praktyce jednak synek nie chciał się dawać często motać i tato chcąc nie chcąc musiał syna nosić.
Gdy dotarliśmy do sanktuarium Maria Śnieżna, zrobiliśmy sobie długi odpoczynek, a następnie ruszyliśmy na sam szczyt Iglicznej. Po zdobyciu góry zaczęliśmy schodzić, ale w kierunku Międzygórza, bo naszym celem był jeszcze Ogród Bajek. Gdy doszliśmy, miejsce to wydało mi się znacznie bardziej ciekawe, niż wtedy, gdy chodziłam tam nie mając dzieci. Mam nawet wrażenie, że nabrało kolorów. Tak więc, albo więc Ogród Bajek był po ostrym liftingu, albo też mając maluchy zaczęłam widzieć świat bardziej kolorowy.
Później powoli zaczęliśmy wracać. Nie kierowaliśmy dalej w dół do Międzygórza, lecz z powrotem do Marianówki. Ominęliśmy już szczyt Iglicznej i bezpośrednio zaczęliśmy schodzić w dół.
Droga tam i z powrotem była w miarę łagodna, dla starszych dzieci pewnie idealna. Ja nosiłam niemowlę na plecach, tato pomagał wchodzić starszakowi. Biorąc tę trasę pod uwagę z malutkimi dziećmi trzeba przewidzieć częste i czasem długie przystanki. Szliśmy z niemowlęciem, które w zasadzie smacznie spało w chuście, ale gdy się budziło miało potrzebę wyprostowania ciałka i popicia mleczka. Jednostajny marsz nieco nudził starszaka i dlatego chciał być noszony, jednak bardzo interesowało go sanktuarium, droga krzyżowa na szczyt Iglicznej, którą przeszedł sam w obie strony i Ogród Bajek.


Przyznam się wam, że to zestawienie niesamowicie mnie zaskoczyło. A co wy byście dodali? 

Te przemyślenia na temat Dolnego Ślaska naszły mnie kiedy przygotowywałam Kreatywnik Dolnośląski, bo za pewne wiecie, że Kreatywnik Wrocławski powstanie na pewno, a o druga część walczymy jeszcze do 8 grudnia? 



Komentarze