Jeden dorosły i jedno dziecko nad wodą.


Nad wodę, mama i dziecko tylko we dwoje. To może się udać.
Jak pójść nad akwen wodny samemu z dzieckiem? Czyli moje sposoby na rodzące się już przed wyjściem problemy i komplikacje.

Problem pierwszy: kto nam popilnuje “ręcznika”?
Pod słowem ręcznik kryje się cały nasz dobytek: kluczyki pd samochody, dokumenty, pieniądze, telefon itp.
Wartościowe przedmioty ograniczam do minimum, ale jednak coś ze sobą muszę mieć. Tym czymś najczęściej są kluczyki do czerwonego autka i telefon. W sklepach sportowych dostępne są specjalne wodoszczelne woreczki. Ten woreczek wkładam do nerki i z tą nerką wchodzimy do wody. Zakładamy, że ręcznika i ubrań nikt nam nie ukradnie.

Problem drugi: jak zanieść tzw. “majdan” na plażę?

Nie zabieramy majdanu.
Cały nasz dobytek ma się zmieścić do dwóch plecaków w czerwone maki.
Nasz dobytek to: ręcznik z kapturkiem Uli, ręcznik szybkoschnący i tym samym zajmujący mniej miejsca mój, chusta służąca za koc (jest mała i zajmuje mniej miejsca, szybko schnie, może posłużyć za pareo), stroje kąpielowe i foliowa reklamówka na mokre rzeczy, przekąski i picie, małe wiaderko i łopatka, dmuchana żyrafa albo kółko , książka. To wszystko mieści się w moim plecaku w czerwone maki. Ula w swoim niesie zabawkę a dokładniej Królika.

Problem trzeci: w wodzie czy na brzegu?

Jeszcze nam się nie zdarzyło być nad wodą przez cały dzień. Przychodzimy, kąpiemy się i wracamy. W kąpieli mamy ewentualnie drobne przerwy na regenerację sił (tu ewentualnie może się przydać wiaderko i książka). Kończymy i wracamy.

Problem czwarty” gdzie położyć “ręcznik”

Czyli w naszym wykonaniu chustę i dwa plecaki w czerwone maki, czyli zwyczajne dwa worki oraz dwie pary sandałków. Jak najbliżej wody. Mamy je na oku i nie musimy daleko chodzić.

Problem piąty: Gdzie się przebrać.

Mi z pomocą przychodzi dwuczęściowy strój kąpielowy, Ula przebiera się pod ręcznikiem.
Problemu szóstego nie ma. Testujemy dolnośląskie kąpieliska (Zalew w Miliczu, Sielska Woda) a potem jedziemy nad morze. We dwie, zabieramy jeszcze Królika.
Okulary trzymamy twardym etui, żeby nic im się nie stało, gdyby ktoś nam wdepnął w plecak.

Nie sprawdzałam, czy da się pójść nad wodę w konfiguracji: jeden dorosły i dwoje lub więcej dzieci, a wy?

Na zdjęciach nasz patent na wspólną kąpiel. Przydaje się zestaw od Refkaart (dwa plecaki i nerka), dmuchana żyrafa i wodoszczelna torebka.




Komentarze

  1. Ponoć się da w 1 dorosłego i 2 dzieci. Mój partner to często robi z dwójką kiedy ja pracuję. Nigdy nie widziałam tego na własne oczy, ale podobno naprawdę to robią i świetnie się przy tym bawią. Wprawdzie częściej baseny, ale kąpieliska i jeziora również.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz