Co zrobić gdy przedszkolak nie chce jechać na rodzinną wycieczkę?


O tym, jak przekonać przedszkolaka ( a dokładniej Ulę) do wyjazdu na wycieczkę, kiedy ona nie ma na to ochoty.
Tak Ula czasami nie ma ochoty nigdzie jechać. Czasem wtedy rzeczywiście nigdzie nie jedziemy. A czasem przełamuję ten opór.
Jak?
Po pierwsze: zapobiegam, czyli niedopuszczam do oporu przed wyjazdem. Nasze wspólne wycieczki mają być przyjemne: dla Uli i dla mnie. Muszą się znaleźć atrakcje odpowiednie dla nas obu (im Ula starsza tym bardziej stanowczo wypowiada swoje zdanie). Zdarzyło nam się zwiedzać muzeum  w formie warsztatów (TUTAJ i  TUTAJ), zdarzyło nam się wyjść wcześniej z jakiegoś miejsca, rzadko wchodzimy pod ziemię, chodź Dolny Śląsk podziemiami stoi, bo Ula podziemi bardzo nie lubi.

Bardzo ważny jest czas na odpoczynek i na jedzenie. Przecież dziecko głodne to dziecko złe, a rosołek lub pomidorowa znajdzie się gdzieś zawsze, w ostateczności może być bułka.

Nie jedziemy w nieznane. Ula ma już prawie 5 lat. Aktywnie uczestniczy w wyborze celu wycieczki. O miejscach, które odwiedzimy opowiadam jej od czasów niemowlęctwa (dlatego powstał ten blog). Ula nie lubi być zaskakiwana, nie lubi niespodzianek i mało przewidywalnych sytuacji.  Opowieść o tym co będziemy robić i jakie mamy plany minimalizuje niepokój. Moje opowieści, historie i legendy, jako wstęp do wycieczki czynią ją fascynującą.  Pomagają mapy i przewodniki.

Dla mnie samej wyjazd z moim dzieckiem jest ogromną radością. Ta radość się udziela. Pielęgnujemy radosne wspomnienia. Całkiem niedawno, pewien niebyt mądry człowiek wytłumaczył Uli, ze długa jazda samochodem jest bardzo, bardzo męcząca. Ula uwielbia jeździć samochodem i ma za sobą trasy liczące setki kilometrów. Uwierzyła temu człowiekowi. Problemem stało się nawet podwiezienie do przedszkola podczas ulewy. Zadziałało przypomnienie naszych fajnych samochodowych przygód. Ula już nie wierzy temu bardzo zmęczonemu człowiekowi. Uff. Możemy jeździć.

Na koniec tajemnica: kiedy mimo tych wszystkich działań Ula dalej nie chce jechać po prostu zostajemy w domu. 
Królika nigdy nie trzeba przekonywać, zawsze jedzie z nami, może poza tym jednym razem, kiedy postanowił pozostać w pralce. 



Wspaniałe zdjęcia sąefektem sesji autorstwa Moniki z The Wild Story, którą polecam

Komentarze

  1. Bardzo dziękuję za polecenie i ten post.

    Jeśli chodzi o doświadczenia z przedszkolakiem i wyjazdy... Jak mój syn był młodszy to wyjazdy były samą przyjemnością (dla mnie), bo on i tak nie wiedział co się dzieje... Dziś, podobnie jak Ula, też czasem protestuje i czasem coś mu się nie podoba lub czegoś nie lubi. Najbardziej nie lubi chodzić :P Ale powoli się wprawia w pieszych wycieczkach (które ubóstwiam nad życie).

    Ostatnio w drodze z Karpacza do Wrocławia (czyli wcale nie tak daleko) całą trasę marudził, że nie wytrzyma (chociaż ma na koncie dłuższe przejażdżki samochodem, nawet takie po 700km).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest magiczne pytanie: czy już dojeżdżamy, choć jeszcze nie opuściłyśmy naszej ulicy :)
      I pomyśleć, że niektórzy się boją się jeździć z niemowlakami.

      Usuń

Prześlij komentarz