Kluskowa Brama, Wrocław

Mama obiecała Uli, że dziś opowie jej jedną z najbardziej znanych wrocławskich legend, historie która zna od swojej mamy, a Uli babci i którą opowiadają przewodnicy każdej wycieczce, która do Wrocławia przyjeżdża. Piękna jesień, choć akurat chłodna sprawiła, że mogły razem pójść na Ostrów Tumski, gdzie pomiędzy malutkim kościółkiem a domem, który jest krzywy (naprawdę musicie to zobaczyć, nie ma takiego odchyłu, jak krzywa wieża w Pizie, ale trochę krzywy jest) rozpościera się brama z dziwną, kamienną kulką na górze.
A było to tak:
Dawno, dawno temu we Wrocławiu odbywał się wielki targ. Przyjeżdżali na niego mieszkańcy okolicznych wsi, żeby sprzedać to, co wyrosło na ich polach i kupić to, co było potrzebne do codziennego życia. Wśród przybyszów był pewien człowiek, nazwijmy go dla potrzeb opowieści -  Kuba. Kuba przybył do Wrocławia w wielkiej rozpaczy. Niedawno zmarła jego ukochana żona, którą dla celów tej opowieści nazwiemy Agnieszką. Sąsiedzi Kuby jednak twierdzili, że wcale nie rozpacza on tak za zmarłą, lecz za kluskami, które robiła wyśmienite. Chyba było w tych złośliwościach trochę prawdy, bo Kuba, gdy zmęczyła go droga na targ przysiadł pod ścianą kościoła św Idziego i zaczął marzyć o garnku pysznych kluseczek, ugotowanych przez Agnieszkę. Tak się zmęczył swoimi myślami, że usnął. Wspaniały miał sen, bo przyśniła mu się Agnieszka z garnkiem klusek w rękach. Wydawało mu się, że mówi: "Zostawiam ci Kubo drogi, ten garnek, bo spokoju w niebie nie mogę zaznać, kiedy tak rozpaczasz. Zawsze po posiłku będzie się znów napełniał kluskami, żebyś zawsze miał ich pod dostatkiem. Jest tylko jeden warunek. Musisz zawsze w garnku, na dnie zostawić jedną, ostatnią kluskę". Obudził się Kuba szczęśliwy i widzi, że garnek z kluskami rzeczywiście stoi obok. Jeszcze szczęśliwszy zabrał się natychmiast do jedzenia. Pałaszował, pałaszował, aż na dnie została - ostatnia kluska. Przypomniał sobie ostrzeżenie Agnieszki. Ale łakomstwo zwyciężyło. Już brał do ręki kluskę (widelców jeszcze wtedy nie było), gdy nagle, wyślizgnęła mu się z rąk, wskoczyła na dach bramy i skamieniała. Garnek nie napełnił się już nigdy. Kluska pozostała na 'kluskowej bramie" ku przestrodze, ze nie można być za bardzo łakomym, ze nie można jeść trzeciego musiku owocowego, kiedy brzuszek pełen i tylko oczka chcą jeść.


Jeszcze raz zapraszamy wszystkich na spacer w realu: http://dolnyslaskdlauli.blogspot.com/2013/10/opowiesci-dla-brzdaca-czyli-pierwszy.html

Komentarze

  1. Witaj.

    Ponieważ piszesz bloga o rodzinie, zapraszam Cię do zabawy Liebster Blog Award.
    O szczegółach możesz przeczytać pod adresem: www.misjamacierzynstwo.blogspot.com/2013/10/liebster-blog-award.html

    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, to już drugie wyróżnienie dla tego bloga i trzecie dla bloga pisanego przeze mnie.
    Na pytania odpowiadam tradycyjnie w komentarzu, natomiast lista wytypowanych blogów jest tu: http://gdanskdlauli.blogspot.com/2013/04/liebster-blog.html
    1. To chyba bardzo osobiste i trudne pytanie.....
    2 jednym i drugim
    3. Blog pokazuje, jak kreatywnie spędzamy czas ;)
    4. Myślę, ze jest świetna,
    5. nie
    6. nie dotyczy :)
    7. szczepię
    8. za wcześnie jeszcze na moje zdanie. Będę o tym myśleć za dwa - trzy lata.
    9. Jestem za
    10. mam po prostu potrzebę pisania
    11. https://www.facebook.com/pages/Dolny-%C5%9Al%C4%85sk-dla-Uli/502114293211283

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz